Strona:Karol May - Klęska Szatana.djvu/33

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Może dwadzieścia stopni po drabinie.
— Widzę jednak skrzynię, wiszącą na łańcuchu. Sądzę, że na górze jest kołowrót, który wciąga skrzynię do góry.
— Owszem, jest.
— W takim razie drabina zbyteczna.
— Drabina prowadzi tylko do korytarza. Z korytarza zaś wdół idzie winda.
— Dobrze. A mieszkanie?
— Składa się z czterech pokojów. Dwa na końcu korytarza, dwa inne — z obu jego stron.
— W którym znajdę Meltona?
— Z prawej strony mieszkają stare Indjanki, z lewej ja mieszkałam; nawprost zaś, prawa para drzwi prowadzi do Wellerów, lewa do Meltona.
— Jakie zamki są w drzwiach?
— Niema żadnych. Drzwi nie są z drzewa. To jedynie maty, zwisające z góry.
— Kto wciąga windę do góry?
— Indjanie, którzy czuwają na górze. Są to... Uwaga!
Zwróciła się w kierunku szybu. Stamtąd brzęczał łańcuch skrzyni. Widzieliśmy, jak podnosiła się powoli do góry,
— Tam nie śpią jeszcze — rzekłem. — Poco wciągają skrzynię? Czyżby chciał kto zjechać?
— Teraz przekona się pan, żeś nie miał racji, gdyż z pewnością jedzie wódz indjański.
— Sądzi pani zbyt pochopnie. Jeśli ktoś zjedzie, to na pewno będzie to Melton, albo stary Weller.
— Wellera dzisiaj tu niema.
— Gdzie jest?

31