Strona:Karol May - Klęska Szatana.djvu/123

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Jakże go chcesz dotrzymać — rzekł staruch — skoro ja go unieważniam?
— Tego nie możesz uczynić. Ja układ zawarłem i ja jeden mogę uznać jego ważność, czy nieważność.
Vete-ya skoczył i, tupiąc nogą, zawołał:
— Ja go ogłaszam za nieważny! Kto się ośmieli powstać przeciwko Vete-ya?
— Ja się ośmielę, ja, Przebiegły Wąż. Moi wojownicy wypalili z białymi przyjaciółmi kalumet, kalumet z gliny, którą, narażając się na niebezpieczeństwa i dochowując przepisanych obrzędów, wydobyłem ze świętego łomu. Każde pociągnięcie z kalumetu jest przysięgą, której nie wolno łamać. Kto ją naruszy, nigdy nie wejdzie do wiecznych ostępów, jeno jako cień będzie się błąkał dookoła ich bram.
— Nazywasz tych obcych przyjaciółmi? A może bierzesz ich w obronę?
— Tak. Będę ich bronił do ostatniej kropli krwi.
— Będziesz więc walczył ze mną i z moimi wojownikami, którzy są twoimi braćmi?
— Kto mnie zmusza do złamania przysięgi, ten przestał być moim bratem, ten obraża mnie i kala wszystkich mężów mego plemienia. Słuchajcie, wojownicy, których jestem wodzem! Vete-ya nazwał nas tchórzami! Czy ścierpicie tę obrazę? Żąda od nas, abyśmy złamali kalumety, które są najcenniejszym naszym dobytkiem. Żąda, abyśmy znieważyli nasze leki krzywoprzysięstwem. Czy chcecie się na to zgodzić?
Krzyczał tak głośno, że słychać było na najdalszą odległość. Odpowiedziało mu milczenie. Nie przytaknięto mu, ani zaprzeczono. Wówczas dodał:

121