Strona:Karol May - Kianglu czyli Chińscy rozbójnicy.djvu/40

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   36   —

Przy obiedzie, który składał się przedewszystkiem z zupy żółwiowej, kapitan zrobił mi bardzo miłą propozycyę.
— Jak myślisz, panie Charley, czy te dzikie kozy warte są zachodu?
— Jestem przekonany.
— W takim razie weź strzelbę i chodźmy, musimy, chociaż jednę przynieść.
— Ślicznie, kapitanie, ale nie tutaj. Zapolujemy na wyspie Stapleton.
— Dlaczego?
— Bo tam jest mniej ludzi, a znacznie więcej zwierząt.
— Więc popłyniemy tam.
— Czy weźmiemy kogo ze sobą?
— Po co; nasi chłopcy nie znają się na polowaniu i tylkoby nam wypłoszyli zwierzynę. Chodź pan, sami się z tem załatwimy.
Z czytanych nieraz opisów wiedziałem, że wyspa Stapleton należy do wysp niezmiernie górzystych i skalistych, z doświadczenia zaś, podczas licznych wycieczek w góry, przekonałem się, jak nieocenione usługi oddaje podczas tego rodzaju wypraw mocny sznur i kij góralski. To też przed wyruszeniem postanowiłem zaopatrzyć się w obie te rzeczy. Moje lasso było stokroć lepszem i mocniejszem od najmocniejszego sznura, pozostawał Więc tylko do zdobycia kij. Na szczęście znalazłem grubą łodygę bambusu, którą kazałem