Strona:Karol May - Kara Ben Nemzi 3.djvu/50

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

stwa zje wszystko przez jedną noc, ratując się przed śmiercią. Pozwólcie, że się zapytam, kto to będzie gotował i smażył?
— Oczywiście, Kepek, — odrzekł bimbaszi.
Allah ’l Allah! Czy znasz swoją kuchnię? Kiedyś tam był po raz ostatni?
— Przed laty. To królestwo Kepeka; nie wpuszcza mnie do niego.
— Byłem tego pewien. Dlatego wpadłem w taką pasję, gdy zaczął mówić o czystości życia i apetyczności potraw. Dałem mu godną odprawę. Ze strachu usadowił się na ziemi z takim hukiem, że myślałem, iż ziemia się wali.
— A potem? — spytał starzec, nieco zaniepokojony. — Cóż robi teraz?
— Nie martw się! Siedzi sobie najspokojniej; wstanie dopiero wtedy, gdy mu pomogę. Dozwól mu siedzieć, dopóki nie wrócę. Pozwolisz, że zapytam, czy wolno mi wypowiedzieć swoje szczere zdanie?
— Ależ, proszę bardzo!
— W takim razie muszę ci oświad-

52