Strona:Karol May - Kara Ben Nemzi 3.djvu/30

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Hamdulillah za wielką radość, którąście mi dziś zgotowali! Jak już słyszałeś, mój emirze, nie zapomniałem o dwóch złotych tumanach, któreś mi ofiarował. Weszły wprawdzie do mego nosa pod postacią tabaki, ale nie zginęły, o nie! Spłynęły aż do serca. Od tego czasu marzyliśmy, by was znowu ujrzeć i wtajemniczyć w pewną sprawę, nad którą napróżno się głowimy.
A więc jest i specjalny powód do radości! Stosunek między panem a służącym był tak serdeczny, żem bez wahania uścisnął ręce grubasa, co z powodu ich rozmiarów i zawartości tłuszczu niełatwem było zadaniem.
— Tak, tak, — rzekł gospodarz. — effendi, chcę cię prosić o radę. Tyś jedyny człowiek, któremu mogę się zwierzyć.
— Chętnie ci służę. Ale dlaczego właśnie na mnie padł wybór?
— Uważam, że ty jeden potrafisz mi dopomóc. Wszystko, co mi o tobie opowiadano, i czegom się dowiedział od Kepeka, utwierdza mnie w przekonaniu, że

32