Strona:Karol May - Kara Ben Nemzi 3.djvu/143

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

i w mieszkaniu Abd el Kadera. Jeżeli ukryli się za miastem, nie mogli wrócić, zamku zaś lub mieszkania Algerczyka nie mogli opuścić prędzej, zanim nie zapanował ład w mieście. A spokój nastąpił dopiero po twojej wrzekomej śmierci. Nie mieli żadnych podstaw do przypuszczenia, że egzekucja się nie odbyła; musieli ją przyjąć jako fakt dokonany. — Nie przyznajesz mi racji?
— Effendi, jeżeli będziesz dalej tak mówić, nie potrafię zaoponować. Cóż więc, według twego zdania, uczyniła później moja rodzina?
— Jeżeli przyjmiemy, że moje przypuszczenia są słuszne, opuściła z pewnością Damaszek, nie ufając wymuszonej ciszy, po której mogła nadejść jeszcze bardziej krwawa łaźnia. Dlaczegóżby twój teść czuł się bezpieczniejszy od innych szyitów i chrześcijan?
Bimbaszi niespokojnie poruszył się na krześle. Istotnie, dziwna to rzecz, że nigdy o tem nie pomyślał.
Po długiem milczeniu rzekł:

145