Strona:Karol May - Kara Ben Nemzi 2.djvu/99

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wu będę się starał przekonać tych ludzi o swym talencie krasomówczym. O nie, „zwykła cyna“ odebrała mi ochotę do przekonywania morderców o zaletach mego ducha. Mam jednak nadzieję, że będę mógł dowieść czynami, iż spryt mego bata stoi wyżej od ich mądrości. Zgadzasz się ze mną, sihdi?
— W tym wypadku tak. Wiesz dobrze, że jestem przeciwnikiem dręczenia najbardziej nawet bezwzględnych wrogów. Jednak w tym wypadku według praw pustkowia życie tych ludzi należy do nas. Daruję je tym zbrodniarzom, ale kara nie powinna ich ominąć.
— Dzięki Allahowi, że cię oświecił tem w spaniałem przekonaniem! Jestem szczęśliwy, że pozwolisz, aby mój wierny kurbacz mógł zmierzyć grubość skóry szyitów.
Mały mój przyjaciel chętnie posługiwał się batem. Nie odpowiadała mi jednak ta metoda karania, ponadto uważałem, że godność szeika Haddedihnów nie

101