Strona:Karol May - Kara Ben Nemzi 2.djvu/85

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

All — — Al — — lah — —!
Z przerażenia wyjąkał to jedno słowo.
— Tak, wyobraź sobie, chcą na nas napaść, zbić nas, a później rozstrzelać. Czy przypuszczałeś, co nam grozi?
— Nie — nie — nie! — wykrztusił. — I teraz uważam to — — za wykluczone!
— Jest to dowód, że nie masz pojęcia, jak nikczemni ludzie istnieją na świecie. Ci trzej Persowie chcą wleźć do szałasu, skoro tylko zgaśnie ogień, i wymordować nas.
— Nie... wyobrażam sobie... — — Nie wyobrażam sobie, aby to było możliwe, effendi!
— To zbyteczne — myślę za ciebie. Myślę naprzykład, że ci mordercy mają przewodnika, który ich chce zaprowadzić do naszego legowiska.
Milczał, jak zaklęty. Ciągnąłem więc dalej:
— Ten nikczemny zdrajca uważa mnie za psa chrześcijańskiego, który jest najgłupszym z pośród ludzi, jakich w ży-

87