Strona:Karol May - Kara Ben Nemzi 2.djvu/51

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nak, abyś na przyszłość nie używał bata bez mego pozwolenia.
— Sihdi, cóż sobie pomyślą ci, których zechcę poczęstować swym kurbaczem, jeżeli przed uderzeniem będę cię pytał o zgodę? Straciłbym szacunek, którym cały świat otacza sławnego Hadżi Halefa Omara.
— Więc nie pytaj głośno. Wystarczy jedno spojrzenie, na które również odpowiem spojrzeniem.
— Czy jednak zrozumiesz pytanie mych oczu?
— Nie obawiaj się, zrozumiem.
— Zgoda, sihdi. Czy masz zamiar zatrzymać wszystkie pierścienie?
— Nie. Jeden wręczę tobie, ale będziesz go mógł włożyć dopiero wtedy, gdy się rozstaniemy z Persami.
— Zgoda. Dzięki Allahowi, żeś przybył, aby mnie zabrać. Życie moje było w ostatnich czasach podobne do gniazda, napełnionego jajami.
— Oryginalne porównanie!
— Wcale nie! Dni mego życia podobne były do siebie, jak jaja, ułożone

53