Strona:Karol May - Kara Ben Nemzi 2.djvu/24

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Skoro będziemy rozmawiać, nie dosłyszysz odgłosu ich kroków.
— Ty nie usłyszysz, bo nie masz wprawy; mnie rozmowa nie przeszkadza.
Usiedliśmy przy ognisku. Byłem odwrócony tyłem do krzaków, Halef ulokował się naprzeciw. Po niedługim czasie dałem umówiony znak, ponieważ byłem pewien, że ktoś stoi za mną w krzakach. Nie zauważyłem nic i nic nie usłyszałem. Kierował mną ten bliżej nieokreślony szósty zmysł, który u westmana z biegiem czasu rozwija się niesłychanie. Człowiek przeczuwa raczej w tych wypadkach, niż odczuwa. Miałem wrażenie, że ze stojącego za mną Persa emanuje jakiś prąd, podobny do niewidzialnych nici, łączących przedmiot pachnący z organami powonienia. Rozmawialiśmy tak beztrosko i swobodnie, jakgdybyśmy nie mieli pojęcia, że ktoś może nas podsłuchiwać. Skierowałem rozmowę na tematy, z których trudnoby było wysnuć jakiekolwiek wnioski co do naszych zamiarów. Pers słuchał więc przez chwilę rozmowy, która go nic a nic nie obchodziła. Znie-

26