Wręczywszy Halefowi wszystkie zabrane poprzednio przedmioty, odesłałem gońca, upewniwszy go, że przywódca w przeciągu kilku minut również odzyska wolność.
— Dotrzymasz słowa, effendi? — zapytał.
— Zejdź mi jak najprędzej z oczu! — huknąłem. — Kara ben Nemzi jeszcze nigdy nie złamał słowa!
Ulotnił się jak kamfora. Dotarłszy do jeńca i jego młodocianego wartownika, uwolniłem z więzów ręce przywódcy i rzekłem:
— Otrzymałem wszystko, czego żądałem. Możesz odejść.
Obrzucił mnie badawczem spojrzeniem i rzekł po chwili:
— Naprawdę zwracasz mi wolność?
— Tak. Mam nadzieję, że w odpowiedzi na moje uczciwe postępowanie pozwolicie nam spokojnie ruszyć w dalszą drogę. Udajemy się w kierunku Bir el Halawijat, Źródła słodyczy. Nie życzymy sobie, abyście szli w nasze ślady.
— My zaś jedziemy na wschód w kierunku Akabet. Celem naszej podróży jest Bir
Strona:Karol May - Kara Ben Nemzi 1.djvu/34
Wygląd
Ta strona została skorygowana.
26