Strona:Karol May - Jaszczurka.djvu/101

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Przynieście mi tu kubek raki, a żywo.
Jest to rodzaj wódki, którą muzułmanom wolno używać. Domyśliłem się z tych słów, że co najmniej dwu ludzi pobiegnie na pokład po raki i dlatego nalegałem na Abu en Nila;
— Prędzej! Nie spostrzeżono nas jeszcze, ale w tej chwili dwu drabów wspina się po drabinie na pokład!
Musiałem przykucnąć, aby mnie odrazu nie spostrzegli. Niestety, stary Abu en Nil guzdrał się tak długo, że pierwszy, który wyszedł na pokład, zobaczył go, i poznał odrazu co się święci.
— Gwałtu! Jeńcy uciekają! Wszyscy tu żywo! — wołał pierwszy, biegnąc równocześnie do nas, a za nim dwaj inni. Stary już się chwycił liny i spuścił się wdół, a ja przykucnąłem na krawędzi i w chwili, gdy trzej bandyci dobiegli do tego miejsca, zamachnąłem się kolbą tak silnie, że pierwszy padł odrazu na pokład, drugiego pchnąłem lufą w brzuch, i w ten sposób również ubezwładniłem, a trzeci już położył palec na języczku pistoletu, gdy nagle otrzymał potężny cios między oczy i runął jak długi. Trwało to wszystko parę sekund zaledwie. Na brzegu wzmógł, się niesłychany popłoch i zamieszanie, a część załogi wdzierała się po drabinie na pokład, spychając się i przeszkadzając sobie wzajemnie. Tylko nie zwykłej przytomności umysłu zawdzięczam ocalenie, bo każda sekunda miała bezcenną wartość. Spuściłem się lotem

99