Strona:Karol May - Hadżi Halef Omar.djvu/62

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wiedział Omar.
Wziąłem z rąk ojca chłopczyka o błękitnych oczach i podałem Omarowi:
— Maleństwo wstawia się za złoczyńcą; to jego ojciec! Dwukrotnie przysiągłeś na Allaha, że uszczęśliwisz rodziców chłopca, jeśli tylko będzie to w twojej mocy. Pamiętaj o tem!
Chłopczyk objął szyję Omara rączkami i wtulił twarzyczkę w jego brodę. Omar, ten sam Omar, który przed chwilą gotów był zabić jego ojca, odwrócił się i zniknął z dzieckiem w ciemnościach nocy. Teraz nastąpiła naprężona cisza. Szeik skorzystał z niej, by spytać żonę, w jaki sposób odzyskała stracone dziecko. Zamiast odpowiedzi, wskazała niemym gestem na mnie. Opowiedziałem mu wszystko.
— Tamten człowiek go znalazł, mściciel krwi! Krewny zamordowanego przez nas! — zawołał Abd el Birr. — O Allah! Jak, ciężko mnie za ten czyn pokarałeś!
Omar powrócił; usłyszał ostatnie zdanie i twarz jego przybrała dziwnie łagodny wyraz. Oddał szeikowi chłopca i rzekł melancholijnie:
— Nie żądam twej śmierci, wystarczy mi okup... Podziękuj temu dziecku, które zabrało moja duszę! — wykrztusił, łkając prawie. — Wojownicy Haddedinów nie wzgardzą mną chyba!
Podałem mu rękę i uspokoiłem go.
— Nigdy jeszcze nie postąpiłeś tak wzniośle i szlachetnie, jak w tej chwili, gdy przezwyciężyłeś siebie! Powiedz twoim, że ja — emir Kara ben Nemzi — jestem tego zdania. Któż sądzi inaczej? — A teraz naznacz okup!

64