Przejdź do zawartości

Strona:Karol May - Hadżi Halef Omar.djvu/48

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.




3. Dla dziecka.

Mieszkańcy El Achadid byli nam chętni. Wodę ofiarowywali za darmo, a mąkę, owoce i inną żywność po bardzo niskich cenach. Jeden z nich powracał właśnie z okolicy Wasit, gdzie napotkał Abd el Birra i jego Arabów Handhala. Gdy o tem wspomniał, po wyrazie jego twarzy poznałem, że mówi o nich jak o wrogach; wywnioskowałem stąd, że pomiędzy osiedlem Achadid, a szczepem Handhala panuje nienawiść. Opowiedziałem więc tym poczciwcom o wszystkiem. Mowa miała ten skutek, że życzono nam z całego serca powodzenia; musieliśmy pozostać jako goście duaru i, gdy nazajutrz wyruszaliśmy, udzielono nam wszystkich potrzebnych wskazówek. To było najważniejsze, gdyż Muntefikowie nie mogli już nas prowadzić, zbytnio się bowiem oddalili od swego siedliska. —
Wiedzieliśmy więc, że Malik ben Handhala znajdują się w odległości pół dnia drogi od nas. Musieliśmy naglić, by wyrównać ten dystans. Na nieszczęście, przeszkadzało nam dziecko, które, pomimo całej troskliwości Omara, nie mogło wytrzymać takiej jazdy. Muntefikowie poczęli sarkać, lecz Omar nie zwracał na to uwagi. Błękitne oczy chłopca oczarowały go poprostu; myślał teraz więcej o dziecku, niż o zemście krwi, któ-

50