Strona:Karol May - Hadżi Halef Omar.djvu/46

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

niem troskliwie. Nie przypuszczałbym, że jest zdolny do takiej tkliwości.
— Sihdi, — rzekł — to prawdziwy klejnot takie dziecko Przysięgam na Allaha, że oddam je tylko w ręce ojca!
— A jeżeli nie znajdziemy tego człowieka?
— Zabiorę je ze sobą i przywiozę Sahamie, perle mojej miłości, która będzie zachwycona jego widokiem!
Przywiązanie Omara do chłopaka rosło z każdą chwilą i, gdy pod wieczór przybyliśmy w pobliże El Achadid, zwrócił się do mnie:
— Chciałbym, żeby nie znaleziono jego rodziców! Patrz, jak targa mnie za brodę i śmieje się rozkosznie! Mimo to będę musiał go oddać, choćby ojciec mieszkał na krańcach Arabji! Na Allaha! Przywrócę im utracone szczęście!
Nie przeczuwał, jakie skutki będzie miała jego przysięga. —
Ponieważ El Achadid nie był zamieszkany przez żaden oddział Tamimów, nie obawialiśmy się niechęci jego mieszkańców i śmiało wjechaliśmy do wsi. Lecz poszukiwania nasze nie miały powodzenia. Nikt nie znał znalezionego chłopca i nikt nie wiedział, czy w pobliskich duarach zauważono brak dziecka.
Zaproponowałem zostawić małego tutaj. Przeszkadzał w drodze, a mieszkańcy El Achadid mogli wszak zająć się poszukiwaniem rodziców; — lecz Omar oparł się temu:
— Za żadne skarby, sihdi! Ja go znalazłem,

48