spodni, będziemy walczyć obnażeni do połowy!
— Poco to? — zapytał. — Możemy zostać tak, jak jesteśmy.
— Nie, tak będzie, jak powiedziałem.
Dżelabi nie chciał zgodzić się na to, lecz wkońcu ustąpił. Ten jego upór obudził we mnie podejrzenie. Przecież o wiele wygodniej byłoby walczyć bez krępującego ubrania. Widocznie nosił się z zamiarem ucieczki. Ben Nil tymczasem mówił:
— Jeżeli mnie zabijesz, życie Abd Asla uratowane. Gdybyś jednak poległ, skonać musi natychmiast pod moim nożem starzec, a zatem rozważ dobrze: masz walczyć w obronie życia dwóch ludzi. Jesteś gotów?
— Gotów; możemy zacząć.
Stanęli naprzeciw siebie, wewnątrz koła utworzonego z ciekawych żołnierzy, a chociaż nie było ułożonych żadnych reguł, ostrzegłem dżelabiego krótko i węzłowato:
— Uważaj na swoje nogi!
— To zbyteczne, — roześmiał się — życie ma swoją siedzibę w sercu, i przeciwnik z pewnością tam będzie mierzył, a nie w nogi.
Nie zauważył wcale, że miałem przy sobie karabin systemu Henry‘ego gotowy w każdej chwili do strzału.
— Zaczynamy, raz, dwa trzy! — krzyknął Ben Nil. — Zbliż się!
Strona:Karol May - Fakir el Fukara.djvu/67
Wygląd
Ta strona została skorygowana.
65