Strona:Karol May - Fakir el Fukara.djvu/100

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

liczności właśnie tak się złożyły, że nie mogę postąpić inaczej.
— Czyżby mój wcześniejszy odjazd był połączony z niebezpieczeństwem dla ciebie?
— Tak.
— Allah ‘1 Allah! Posądzasz o to mnie, Mahdiego, przed którym w prochu czołgać się będą miljony!
— Ach, tak! Puściłeś nareszcie barwę. Więc to ty jesteś tym wybranym, z którym Allah osobiście rozmawiał! To ty strącisz z tronu kedywa i sułtana! Ty? Ty zdobędziesz ziemię i wytępisz chrześcijan? Ty uzupełnisz posłannictwo proroka i mieczem islamu sięgniesz z jednego końca świata na drugi?
W czasie tych pytań mierzyłem go wzrokiem od stóp do głowy, a na słowo „ty“ kładłem wyraźny nacisk, poczem dodałem:
— Otwarcie mówiąc, ty nie wyglądasz nawet na takiego człowieka, któryby umiał dowodzić choćby dziesięcioma żołnierzami, a chciałbyś podbić całą kulę ziemską?
— Nie drwij, bo ci to nie wyjdzie na dobre! Jestem obdarzony duchem proroczym i znam wszystkie sprawy; wiem, co się już stało i co się stanie w przyszłości, widzę ogromne tłumy wszystkich na świecie śmiertelników, gromadzących się koło mnie.
— A zatem wiesz wszystko, co było, i możesz przewidzieć również przyszłość? Mam więc

98