Strona:Karol May - Fakir el Fukara.djvu/10

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

więcej na tych miejscach, gdzie raz znalazł zdobycz, niż tam, gdzie mu się nic nie trafiło. Możliwe więc, że pojawi się tu prędzej, niż to przypuszczasz.
— A niechże nas strzegą wszyscy święci całego kalifatu! A może on wcale się nie oddalił i czai się gzieś w ukryciu?
— Gdyby tak było, zauważyłbym był niezawodnie jego ślady. Pominąwszy to zresztą, musimy zachować wielką ostrożność, bo lwy tego gatunku odznaczają się wielką przebiegłością i nie dają znać o sobie rykiem, jak to czynią inne ich pobratymce. One się skradają bardziej może zręcznie i ostrożnie, niż pantery i rzucają się na swoje ofiary znienacka, bez wydania z siebie głosu. Zastrzeliłem raz takiego zatwardziałego grzesznika, który tylko raz ryknął z uciechy, że wpadł na ślad ludzki. Potem zaś zbliżył się chyłkiem i po cichu, jak kot.
— Co ty mówisz, effendi! Ty zastrzeliłeś takiego potwora?
— O, nietylko jednego.
— I trafiłeś?
— Mój kochany, ja nigdy nie chybiam celu. Zdarzało mi się to jeszcze w chłopięcych latach, gdym się uczył strzelać, ale teraz... szkoda przecie kul i prochu na wiatr.
— I zabiłeś lwa?
— Powiedziałem ci to przecie wyraźnie.
— A iloma strzałami?

8