Strona:Karol May - Dżafar Mirza I.djvu/32

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

konani, że jestem fantastą, lub człowiekiem niezupełnie normalnym, jeśli nie koniokradem!
Gdyśmy ruszyli w drogę, zachowywałem się jak człowiek niezbyt dobrze obeznany ze siodłem. To potwierdzało jeszcze bardziej ich wątpliwości i zaczęli pocichu wymieniać zdania pod moim adresem, obserwując mnie przytem bacznie.
Gdybym im pokazał sztuciec Henry’ego. nastroje zmieniłyby się odrazu. Bawiło mnie jednak, że się z mego powodu niepokoją i zaczynają żałować propozycji wspólnej jazdy.
Przed wieczorem zatrzymaliśmy się na nocleg u skraju lasu. Niebezpieczeństwo, grożące ze strony Komanczów, wymagało wystawienia warty. Zwróciłem ich uwagę, by ustalili porządek czuwania. Odpowiedzieli, że mogę spać spokojnie przez całą noc, gdyż rozdzielą wartę między siebie. Wskazywało to, że nieufność ich względem mnie wzrosła. W innych okolicznościach byłbym im dał dowód, że jestem istotnie tym, kim się być mienie; podczas jednak ostatnich kilku nocy, ze względu na konieczność baczenia na wroga, nie spałem prawie zupeł-

28