Strona:Karol May - Czarny Mustang.djvu/350

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—  280   —

to nie spotykało, gdyż, co kto lubi, to może sobie drugi także kupić dość tanio. W karze cielesnej są właśnie momenty, w których nawet rzeczy najdroższe wydają się mnie zbyt taniemi, a najtańsze zbyt drogiemi. Quod erat demon szratus!
Długi Hum nie znał jeszcze małego westmana i jego właściwości, uważał więc za stosowne poprawić zdumiewający błąd Hobblego i powiedział:
— Darujcie, mister Franku! Nie mówi się demon szratus, lecz demonstrandum.
Na to błysnął Frank gniewnie oczyma i odrzekł prychającycm głosem:
— Tak? Tak? Ejże, co też pan wygadujesz! Słuchaj pan, mój najzacniejszy panie, czy wiesz pan może, jak ja się nazywam?
— Przecież pan mi to powiedziałeś. Nazwisko pańskie jest Franke!
— Franke? Tylko Franke? W takim razie muszę panu zdjąć bielmo z oczu! Oto wiedz pan, że urodziłem się i ochrzczony zostałem jako Heliogabal, Morfeusz, Edeward Franke, myśliwiec preryowy z Moritzburga. Zrozumiano? Kto ma takie kolosalne nazwisko, jak ja, z tym nie łatwa sprawa. A powiedzno pan swoje!
— Jestem Hum.
— Hum! Hum! To przecież nie jest nazwisko. Z pewnością pan się inaczej nazywasz!
— Tak jest w istocie.
— No, a jak?
— Nie wyjawiam chętnie mojego nazwiska.
— Dlaczego?
— Bo, mówiąc szczerze, obraża moje poczucie piękna.
— A widzisz pan! Masz pan nazwisko, które asymiluje poczucie piękna! I pan śmiesz poprawiać Heliogabala Morfeusza Edewarda? Mogę panu zaraz za to się odwdzięczyć! Nazwisko pańskie brzmi pewnie straszniej, niż notatka urzędowa o Dawidzie Machabeuszu Timpem.