Strona:Karol May - Czarny Mustang.djvu/312

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—  246   —

nancy of Hoaka. Byłem nawet w Estrecho, lecz nic nie znalazłem, chociaż byłbym przysiągł, że niewiele brakowało mi do odkrycia. Pomyślcie tylko o nazwie de Kuarco, kwarzec. Wszak to kamień, w którym się złoto ukrywa. A przesmyk! Słowo to wskazuje wyraźnie, w jaki sposób powstała bonanca! W przesmyku był dawniej wodospad, który z kamieni powypłukiwał ziarnka i grudki złota i zniósł je do jakiegoś wgłębienia. Tam one leżą, a wartość ich równa się wielu milionom. Wystarczyłoby sięgnąć po nie ręką, gdyby się wiedziało, gdzie jest ta jama. Ta myśl może wprost przyprawić o obłąkanie. Jeśli chcecie, mogę wam jutro pokazać to Estrecho de Kuarco, bo nam droga koło niego wypada.
Te słowa wywołały podniecenie, które przez długi czas nie mogło ustąpić. Dowódca położył temu kres w ten sposób, że rozkazał:
— Dajcie temu narazie pokój, sennors! Posililiście się już, a teraz należy czaty rozstawić, bo ja nie wierzę Komanczom więcej, jak na taką odległość, jaką można objąć wzrokiem. Rozmawiacie tak głośno, że głuchy usłyszałby na milę! Jeśli się nie uciszycie, nie zobaczycie jutro Estrecha. Daję na to słowo, a wiecie, że go zawsze dotrzymuję!
— Well! Będzie wasza mość miała spokój — odrzekł Hum z właściwym sobie uśmiechem.
— Stulcie zatem pyski, gentlemani, sennores i panowie! Słyszeliście, że chcę spać i śnić o bonancy. Kto mi we śnie lub w marzeniu przeszkodzi, temu nie pozwolę jutro wziąć ani grudy złota. A więc dobranoc waszej mości, dobranoc!
Podsunął sobie pod głowę siodło, jak poduszkę, położył obok siebie strzelbę, gotową do strzału i zamknął oczy!
— Chodź! — szepnął Czarny Mustang do wnuka.
Cofnęli się ostrożnie, gdyż był to już największy czas, czterej wartownicy bowiem oddalili się od ognia, a jeden z nich przeszedł w niespełna minutę przez to miejsce, na któręm przedtem czerwoni leżeli. Gdyby tam jeszcze teraz byli, byłby ich bezwarunkowo zobaczył.