Strona:Karol May - Czarny Mustang.djvu/303

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—  239   —

dziej doskwierający im głód. To też ucieszyli się bardzo, gdy wódz rozkazał z tego miejsca przenieść się na dolinę, gdzie leżała jego zdobycz myśliwska.
Zanim wyruszyli w drogę, rozdzielono pomiędzy najlepszych strzelców tych kilka strzelb, proch i ołów, które przywiózł Ik Senanda. W ten sposób mogło teraz przynajmniej kilku starać się o żywność dla licznego oddziału wojowników.
Ponieważ wnuk wodza przywiózł tyle właśnie nożów, co strzelb, przeto krajanie bawołów poszło bardzo szybko. Kiedy następnie rozniecili kilka ognisk i każdy upiekł przy nich swój kawał mięsa, mógł każdy, nie zbyt wrogo usposobiony dla nich, człowiek, z przyjemnością patrzeć, jak zapuszczali zęby w to jadło.
Gdy się nasycili, byliby chętnie przez jakiś czas oddali się spokojnemu trawieniu, tymczasem wódz, rozdzieliwszy pomiędzy nich resztę mięsa, wyruszył natychmiast dalej, aby nie zaniedbać niczego, co prowadziło do wykonania zemsty na Old Shatterhandzie i jego towarzyszach, i w ten sposób choć w części odzyskać utracony honor. Druga część usiłowań jego zmierzać miała potem do zdobycia nowych leków.
Poszli więc znowu w dół potoku, aż do niedawno zwiniętego obozu, aby potem wzdłuż odnóg Sierry Moro powędrować na południe. Chodzić i wędrować, to wyrazy, któremi Komancze, ukazujący się poza obozem zawsze na koniu, posługują się tylko z pogardą. Kto nie ma konia i musi chodzić pieszo, ten zdaniem ich stoi niżej, o wiele niżej od punktu, na którym zaczyna się człowiek. A teraz sami musieli posługiwać się nogami w tym celu, w którym je ostatecznie otrzymali, to jest do chodzenia. Ik Senanda miał wprawdzie konia, ale nie jechał na nim, a to z tego powodu, że zamieniwszy potykającego się siwka na lepszego konia, znużył tego drugiego przedtem szybką jazdą, a teraz postanowił go oszczędzać na wypadek, gdyby zaszła potrzeba szybkiej jazdy.
Było to popołudniu, kiedy korowód wszedł na po-