Strona:Karol May - Czarny Mustang.djvu/289

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—  227   —

miłości pobłażaniem. W życiu pańskiem nastąpił dzisiaj wielki zwrotny kontrapunkt. Byłeś pan podobny do owiec bez pasterza, pędziłeś pan w ciemną noc bez półksiężyca lub gwiazdy, któraby przyświecała panu na górskiej ścieżynie, wiodącej ku mlecznej drodze. Ponieważ jednak udałeś się pan teraz pod moją opiekę i osłonę, uczepi się szczęście z przodu do pańskich stóp, a z tyłu do zapiętków i niezdarzy się takie niebezpieczeństwo, któregobym niepokonał dla pana, spadek zaś, który bezemnie deklinowaliście i refuzowaliście nadaremnie, wpadnie wam jak pieczone gołąbki do gąbki. Na te słowa możesz się pan zdać, jak na mnie samego, wzywam więc pana niniejszem do oświadczenia pod ministeryalną odpowiedzialnością, czy się pan zgadzasz na to, żebym był promieniem nowiu, mającym od dziś kierować pańskimi krokami!
— Zgadzamy się — odrzekł Kaz.
— Dobrze, w takim razie zawrzemy tryumwirat przyjaźni. Weźcie mnie pod ręce, jako pisklęta kwokę! Idźcie potem za mną przez całe życie, a teraz do jadalni, gdyż jadło jest już prawie na stole. Chodźcie, panowie, Hazaelu i Kazimierzu Timpe!
On, mały, stanął pomiędzy nimi, a oni, dwumetrowi ludzie, musieli go wziąć pod ręce i pójść z nim do restauracyi.
Ta osobliwa trójka przedstawiała nader śmieszny widok.