Strona:Karol May - Czarny Mustang.djvu/287

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—  225   —

to miejsce, to go już tam nie zastaniemy. Czy i twoje zdanie takie, kuzynie?
— Oczywiście — odrzekł Kaz na zwrócone do niego pytanie. — Im prędzej wejdziemy w posiadanie naszych pieniędzy, tem lepiej dla nas. Szczęściem zajęli się mister Shatterhand i Winnetou naszą sprawą. To podsyciło we mnie nadzieję szczęśliwego doprowadzenia jej do końca.
Podczas rozmowy braci Timpów stali obok nich tylko Frank i Droll, tamci udali się byli do budynku. Ta okoliczność też, że Old Shatterhand i Winnetou nie mogli ich dosłyszeć, skłoniła Hobblego do wypowiedzenia kilku słynnych uwag o zdaniu, objawionem w tej chwili przez Haza. Po krótkim namyśle bowiem rzekł, co następuje:
— Nie rozumiem tego, dlaczego pan zawsze mówisz o innych ludziach! Rodzina Timpów obciążona jest widocznie wielce interimistyczną chorobą dziedziczną, której zupełnie niepodobna wyleczyć, a tą chorobą jest kolosalnie jednostronna jednostronność, której drugiej równej nie znajdzie!
— Jak to jednostronność? — zapytał Kaz.
— Mam na myśli stronę, zwróconą zawsze do Old Shatterhanda i Winnetou. Zawsze pan tylko o tem gadasz, że spodziewasz się ze strony tych panów najbardziej wybitnej i penetrantnej pomocy. Przyznaję wprawdzie bardzo chętnie, że nie mówisz pan tego na wiatr i że się w tem przekonaniu nie zawiedziesz, ale prosiłbym pana o zwrócenie się w drugą stronę, a to w tę, gdzie stoję ja, gdzie można znaleźć powszechnie szanowanego Heliogabala Morfeusza Edewarda Franka! Pytam pana, czy nie mógłbyś pan liczyć na mnie w żadnym wypadku?
— O i owszem, mister Franku! — odrzekł Haz.
— Ale to wcale tak nie wygląda, najuniżeńszy panie Hazaelu Benjaminie Timpe! Ja już wczoraj zniżyłem się z wysoka i zapewniłem pana, ponieważ pan nie możesz bez mojej pomocy niczego dokonać, że się nim zajmę i zlituję nad nim, jak bezdzietny ojciec sie-