Strona:Karol May - Czarny Mustang.djvu/193

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—  147   —

Camp, że stamtąd nie można było dostrzec przybyłych. Kolej zataczała tu linię krzywą dokoła góry, w którą wcinał się parów. Uczestnicy wyprawy znajdowali się za tą górą, gdy tymczasem Firwood-Camp leżało przed nią, a wejście do parowu prowadziło właśnie od strony obozu. Z miejsca, gdzie stanął pociąg, dochodziło się w górę pod osłoną lasu na krawędź parowu, co nie przestawiało trudności, ponieważ był jeszcze biały dzień. Trudniej już było przywiezione przez inżyniera beczki z naftą tak przenieść ku wejściu, żeby nie zostawić śladów. Przytem należało je tak schować, żeby ich nie odkryły oczy lub nosy indyańskich wywiadowców.
Do wykonania tego planu zgłosił się Winnetou, który, jak to wszyscy wiedzieli, najlepiej nadawał się do przeprowadzenia tego zadania, od którego zależało prawie wszystko. Old Shatterhand miał zaprowadzić na górę żądnych walki robotników, ustawić ich tam odpowiednio i wydać konieczne zarządzenia.
Gdy przyszli na górę, znaleźli się pod gęsto rosnącemi drzewami. Osłony było zatem aż nadto. Old Shatterhanda napełnił zadowoleniem widok ścian parowu, spadających prostopadle na dół. Jeśliby Komancze raz zaszli do środka, to o ucieczce nie byłoby wcale mowy. Old Shatterhand rozdzielił ludzi dokoła parowu, długiego na pięćset, a szerokiego na pięćdziesiąt kroków, i dał każdej grupie odpowiednie wskazówki. Przedewszystkiem zalecił największą ciszę i ostrożność i zapoznał ludzi z rozmaitymi znakami i sygnałami, które mogłyby być w nocy potrzebne, a których znaczenie musieli wiedzieć dokładnie. Następnie zeszedł przodem po stronie, położonej od Firwood-Camp, aby się spotkać z Apaczem.
Ten leżał niedaleko od wejścia za dość gęstym krzakiem i skinął nań, żeby się zbliżył do niego:
— Mój czerwony brat skończył już widocznie swoją robotę, skoro spoczywa tutaj? — zapytał Old Shatterhand.
— Winnetou zrobił już, co do niego należało — brzmiała odpowiedź. — Robotnicy, których zabrał z sobą inżynier, to ludzie tędzy i pracowici. Beczki leżą tu cał-