Strona:Karol May - Czarny Mustang.djvu/126

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—  90   —

— Stójcie! — przerwał mu Old Shatterhand. — Życzymy sobie, żeby nas nie poznano, a o powodach tego wnet się dowiecie. Nie zatrzymamy się tu długo, ale po tak niespodzianem spotkaniu z zacnym Frankiem potrwa to zawsze z godzinę, albo i więcej, zanim odjedziemy. Powiedzcie zatem, czy macie jakie miejsce na pomieszczenie koni?
— O mr. Shatterhand, z waszymi końmi postąpię jak z ludźmi, ponieważ wiem, jak szlachetne zwierzęta noszą was i Winnetou. Zabierzemy je do hali, gdzie, jeśli wolno prosić, będziecie łaskawie moimi gośćmi.
Ową „halą“ był wspomniany już podłużny budynek. Oświetlona część jego tworzyła restauracyę ówczesnych mieszkańców Rocky - Ground. Obok znajdował się przedział do przechowywania lepszych towarów. Ponieważ był teraz próżny, przeto wprowadzono tam konie, gdzie były dobrze zabezpieczone na wszelki wypadek.
Gdy potem przybysze wstąpili do restauracyi, podniósł się od stołu zaspany boardkeeper[1], który nie poszedł był do łóżka w nadziei, że zarobi coś od zapowiedzianych gości. Z tej okoliczności, że wysłano osobny pociąg, wnioskował, że to będą dostojni panowie, może nawet rewizorowie przestrzeni. Teraz ujrzał ku swemu rozczarowaniu, że to prości westmani. Nabrał jednak o nich odrazu innego wyobrażenia, gdy inżynier wymienił ich nazwiska i uzupełnił to potem zamówieniem.
Jeszcze zanim usiedli, uważał Old Shatterhand za stosowne zapoznać Kaza i Haza z Frankiem.
— Kochany Franku — rzekł — niechaj mi będzie wolno sprawić panu przyjemność. Przedstawiam mu nimejszem...
— Stać! Cicho być! — przerwał mu mały. — Wy mnie znacie, szanowny mr. Shatterhand?

— Oczywiście! — zaśmiał się zapytany, wiedząc, że Frank zacznie teraz popisywać się swoimi oryginalnymi pomysłami.

  1. Gospodarz.