Strona:Karol May - Czarny Gerard.djvu/76

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

statku, naładowanym bronią i amunicją. Sam widziałem ładunek.
— To więcej, niż się mogłem spodziewać. Jakież rodzaje broni przywiózł sir Dryden?
— Dwanaście armat z amunicją, kilka tysięcy rewolwerów z patronami, tyleż rapirów, dziesięć razy tyle bagnetów i, co najważniejsze, osiem tysięcy dobrych karabinów, które wam się bardzo przydadzą.
Twarz prezydenta zajaśniała radością. W ciemnych oczach stanęły wielkie, jasne krople łez.
— Czekałem cierpliwie i cierpiałem w nadziei, że nadejdzie mój czas, — rzekł wzruszony. — Patrzałem, jak nieprzyjaciel niszczy kraj, jak podcina dobrobyt mego narodu, lecz nie upadałem na duchu, wierzyłem bowiem, że istnieje sprawiedliwość potężniejsza od tronu. Bóg przesyła znak, iż modlitwy moje zostały wysłuchane. Rozwinę znowu swój sztandar; skoro się tylko rozlegnie mój głos, wszyscy prawdziwi patrjoci zbiorą się dokoła mnie, aby wygnać wroga. Pierwszy krok dokonany: pierwsze trzy kompanje wroga zniesione. Prosto stąd pociągnę do Chihuahua, aby uwolnić to miasto i całą prowincję od ukoronowanej tyranji. Lecz naprzód muszę wiedzieć, kiedy i gdzie mogę oczekiwać lorda. Czy dał sennorowi jakie polecenie?
— Żadnego. Mam wysłuchać życzeń pana i zakomunikować je lordowi.
— Czeka na pański powrót?
— Tak jest.
— Ile czasu pochłonie panu podróż do El Refugio?

70