Strona:Karol May - Czarny Gerard.djvu/74

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Sir Henry Dryden, hrabia Nothingwell.
Słowa te były dla Juareza niespodzianką.
— Sir Henry Dryden? Ach, w takim razie omyliłem się. Oczekiwałem wiadomości od kogoś innego. Niedawno udało mi się oddać sir Drydenowi pewną usługę. Przysyła was zapewne do mnie w osobistej sprawie. Gdzież przebywa teraz?
— W El Refugio u ujścia Rio Grande del Norte.
— W El Refugio? Ależ stamtąd właśnie mam otrzymać wiadomość, na którą czekam.
— Słusznie. Właśnie ją przynoszę. Sir Dryden jest tajnym pełnomocnikiem Anglji, którego pan oczekuje.
— Któżby to przypuścił? Naprawdę sir Dryden jest posłem Wielkiej Brytanji? Cieszy mnie to bardzo. Lecz cóż mi zwiastuje? Szczęście, czy nieszczęście?
Na spokojnej twarzy prezydenta widać było wielkie napięcie.
— Szczęście — odparł Amerykanin.
— Dzięki Bogu! — zawołał Juarez.
— Tak, dzięki Bogu, jak również dzielnemu sirowi Henry, — rzekł Sępi-Dziób. — Podsłuchałem pewną rozmowę, z której dowiedziałem się, że bardzo energicznie agitował za panem w Londynie. Jemu przypisać należy, że Anglja przyłączyła się do antyfrancuskiego stanowiska Ameryki. Jest pewien sukcesu; twierdzi stanowczo, że zbliża się chwila, w której Napoleon zmuszony będzie wycofać wojska z Meksyku.
Juarez odparł z głębokiem westchnieniem:
— Oby jak najprędzej nadeszła!
— Niech się pan o to nie martwi! — odparł strze-

68