Strona:Karol May - Czarny Gerard.djvu/44

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rękami i padła zemdlona na podłogę. Wszystkie trzy panie były teraz nieprzytomne. Francuzi, z wyjątkiem dwóch, leżeli martwi; Gerard również zastygł w bezruchu. Pośrodku trupów, rannych i nieprzytomnych stał stary Pirnero, z przerażeniem patrząc w oczy Bawolego Czoła.
— Nie krzycz, psie przeklęty, — rzekł wódz do sierżanta. — Cięcia moje nie powinny ci były dotychczas sprawiać bólu. Rozpocznie się dopiero teraz, gdy zacznę ściągać skórę. Zobaczysz, jak będziesz śpiewać!
Ujął sierżanta za głowę i zaczął powoli ściągać skórę.
Sierżant nie mógł ruszyć się z miejsca, Miksteka klęczał bowiem na nim. Tylko nogi miał swobodne. Wywijał w prawo i lewo, kopiąc ściany i sufit. Głosu, który wydzierał się z jego piersi, niepodobna opisać.
— Jesteś tchórzliwy i niewytrzymały na ból — mruknął Bawole Czoło i wbił mu nóż prosto w serce.
Pirnero, przymknąwszy oczy, oparł się o ścianę. Miksteka podszedł doń, ujął za ramię i rzekł:
— Mój biały brat może otworzyć powieki, wszystko już minęło. Oswobodzę was z więzów.
Porozcinał sznury, któremi żołnierze skrępowali swe ofiary. — Na schodach rozległy się szybkie kroki. Wszedł Sternau w towarzystwie Piorunowego Grota i Mariana.
— To plon Bawolego Czoła? — zapytał.
— Był tu przede mną Czarny Gerard — odparł skromnie wódz Miksteków.
Zauważywszy, że Emma leży na ziemi, Piorunowy Grot podbiegł do niej, wołając:
— Na miłość Boską, nie żyje?

38