Przejdź do zawartości

Strona:Karol May - Cyganie i przemytnicy.djvu/37

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Nie sądzę, dziecinko. Przecież tu nie chodzi o pieniądze, a o moje dla niego uczucie. Nie mogłem wprost postąpić inaczej; serce moje po brzegi wypełniała wdzięczność. Pieniądze, które mu dałem, to nie honorarjum, nie zapłata. Powiedz mu wyraźnie, że wszystko, co mam, do niego należy. A teraz idź i wydaj zarządzenia, aby uczczono ten dzień jako święto uroczyste. — —


33