— Czy aż na statek?
— Nie. Na morzu panowała burza, trzeba było czekać dwa dni, dziecko zostało więc wraz z Meksykańczykiem przez dwie noce w hotelu.
— Jak się nazywał ten hotel?
— El Hombre Grande.
Wszystko zgadzało się z opowiadaniem zmarłego żebraka. Mariano walczył ze sobą, by nie zdradzić wzruszenia. Wytężając siły, aby zapanować nad sobą, pytał dalej:
— Czy Cortejo był w tym czasie w służbie u hrabiego?
— Tak.
— Jest żonaty, ma dzieci?
— Nie.
— Może krewni notarjusz mają potomstwo?
— W Meksyku mieszka jego brat, ojciec jedynej niezamężnej córki.
— Czy don Fernando z Meksyku żyje jeszcze?
— Nie; zmarł ubiegłego roku.
— Alfonso został jego dziedzicem?
— Tak. Odziedziczył szaloną fortunę.
— Wspomniała pani, że hrabia Manuel miał dwóch synów?
— Tak. Starszy zmarł wkrótce po wyjeździe Alfonsa do Ameryki. Kształcił się w Madrycie na oficera. Zmarł od żółtej febry. Alfonso jest więc jedynym synem i odziedziczy koronę hrabiowską.
Strona:Karol May - Bryganci z Maladetta.djvu/154
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.
150