Strona:Karol May - Śmierć Judasza.djvu/97

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Czy pan dotrzyma mi towarzystwa?
— Nie. Muszę pośpieszyć do Łysiny, ale niebawem wrócę, albo przyślę po panią.
Wręczyłem jej pugilares. Ledwo uszedłem kilka kroków, usłyszałem za sobą radosne okrzyki. Obejrzawszy się, zobaczyłem rodzeństwo w gorącym uścisku.
Skoro ukazałem się na Łysinie, podszedł do mnie adwokat. Z ponurym wyrazem twarzy przemówił tonem zwierzchnika:
— Widziałem, jak pan odszedł z Mrs. Werner. Dokąd ją pan zaprowadził?
— Czemu się pan pyta?
— Ponieważ lady jest pod moją opieką, a zatem obchodzi mnie, kto jej dotrzymuje towarzystwa.
— Czy uważa pan towarzystwo Old Shatterhanda za nieodpowiednie?
Nie odpowiedział. — Dodałem:
— Potwierdź pan tylko, a polecisz do canonu! Mrs. Werner przekonała się dostatecznie, ile jest warta pana opieka. Nie mógł sennor nawet siebie przed niebezpieczeństwem uchować. — Ponieważ jestem tu z panem sam, co się nieprędko powtórzy, chcę skorzystać z okazji i zapytać pana, czy stary Hunter zostawił jakieś nieruchomości?
— Co sir nazywa nieruchomościami? — zapytał.
— Grunta, domy, place, hipoteki, prawo użytkowania, renty państwowe i t. d.

93