Strona:Karol Mátyás - Z za krakowskich rogatek.djvu/27

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

A ten potwór mówi tak:
— Gdybym miał być zwierzem żarłoczem, tobyś się i ty tutaj nie ostał!
A kupiec się na to odzywa:
— Więc na cóż ci potrzeba mojego dziecka?
— Na co mi potrzeba, to mi potrzeba, ty się o to nie pytaj! tylko bądź pewny, że jej tu krzywda żadna się dziać nie będzie! Za rok mi ją przywieziesz, rok będzie u mnie, a znów na rok poślę ją tobie.
Kupiec się na to zgodził i dostał śliczny bukiet od potwora z tych pięknych róż, jakich sobie jego córka życzyła (bo te róże były takie, co nigdy nie zwiędniały i zawsze pachły). Ucieszony tą zdobyczą, pożegnał potwora, który był dla niego bardzo czuły i nazywał go ojczulkiem, i powiedział mu, że za dwa lata będzie jego zięciem, i żądał od niego przyobiecania ręki córki i że nie wzgardzi nim jako zięciem. Więc kupiec mu przyobiecał, żeby tylko załagodzić strasznego potwora.
Potwór, ucieszony tym, że ten nie wzgardził nim, kazał mu siąść na siebie i przeniósł go z jego klajnikantami (towary) przez morze. I tak tupał, jak gdyby po bitym tretuarze swojemi pazurami, bo u niego nie było morze, tylko sucho, tylko był kamień gładki, a dla ludzi było okropne morze. Tak, że kupiec nie mógł się wstrzymać od śmiechu i pyta się potwora:
— A którędyż ty jedziesz?
— A cysarskim gościńcem!
Ano i przewiózł kupca na drugą stronę. Kupiec zesiadł z niego, a potwór woła:
— Pocałujże mię! przecież będę twoim zięciem!
Ano kapcowi było okropnie nieprzyjemnie taką paskude całować, ale go pocałował, i na oko był ten pocałunek bardzo czuły. Pożegnał potwora i przyjechał do domu. Wszystkim córkom rozdał prezenty, tylko swojej żonie zapomniał przywieźć sznur grubych pereł, jaką jej chciał zrobić niespodziankę. I zapomniał sobie!
I tak minął miesiąc jeden i drugi, a on smutny i smutny, i nic go rozweselić nie może. Już się zbliżał rok, on jeszcze smutniejszy.
Zbliża się raz do niego ta najmłodsza córka i pyta się:
— Mój tatuńciu! cóż ci to brakuje, żeś taki smutny, łzami ci oczy zachodzą, tak cię nic nie cieszy, jakby mnie na świecie nie było!