Strona:Karol Mátyás - Z krynicy mądrości ludu.djvu/7

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.




Już niejeden przedemną powiedział i niejeden po mnie sto i tysiąc razy jeszcze powie, że niewyczerpaną jest krynica mądrości ludu. Ludzie wszystkich krajów i wieków idą do niej czerpać pełną dłonią. Kwiatem tej mądrości ludu, tego chłopskiego rozumu, są nie niezawodnie przysłowia. Niech mi tu wolno będzie przytoczyć kilka charakterystycznych przysłów ludu polskiego, zamieszkałego nad Sanem w powiecie tarnobrzeskim (okolica Radomyśla, szczególnie wieś Wola rzeczycka).
Zaczynam od przysłowia wielkanocnego.

Kwapisz sie, jak jéż z drożdżami.

„Pewnie temu dużo czasu zeszło, jak jeża kiedyś od nas po drożdże wyprawiono; na wielkanocne święta potrzeba było drożdży o wiele więcej, jak wkiedy indziej, a że to święta były tuż za plecami, potrzeba było kogoś takiego spiesznego wysłać po te drożdże, ażeby się wrócił, jak to mówią, na jednej nodze. Usłyszał to jeż i oświadczył, mówiąc:
— Dajcie jeno mnie dzban i zapłatę na drożdże, a ja się pierunem wrócę z drożdżami.
Tak to stanęła umowa:
— No niech tam jeż idzie po drożdże! on się tu może w sam czas wróci.
Pochwycił jeż dzban do łapy i chajzia pięć mil drogi do browaru. Naszły i święta wielkanocne — jeża z drożdżami jak nie widać, tak nie widać. Zastąpiono drożdże mlekiem i placki