Strona:Karol Mátyás - Wesele stalowskie.djvu/32

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   24   —

zasieje, to uociec jedzie na dniu i drugi ráz orze. Z tego powstajô bijatyki, przekléjstwa, uobráza Boská, konisyje na siebie wywozô...
Zaś z drugi strony uociec chciáłby jesce zyto zebrać, bo dáł synowi ze zásiéwem. Syn idzie na pole: łup ojca w łeb! uOciec lezy, a syn zyto zabiérá.
Terá uociec jedzie do doktora i skar-zy syna, ze mu łeb porozbijał, a syn jedzie po konisyj, ze mu uociec zápisáł gront ze zbiorem, a terá mu nie dá zyta zbiérać. Terá przychodzi do prawa: syn dostał śternáście dni erestu i kosta zapłaciéł, a uociec zapłaciéł konisyi za to, ze synowi zápisáł, a potem mu béło zál, ino chciáł synowi zyto zabrać.
I tak to kilkanáście razy takie kłótnie powstajô, zacem przydzie do zupełny zgody.
Tak sie zacyná i kuójcy w Stalach wesele!