Strona:Karol Mátyás - Podania z Szczepanowa rodzinnej wioski św. Stanisława.djvu/9

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.





N

Nic dziwnego, że historyczne miejsca historyczną przechowały tradycyą, która żyje jeszcze, lecz więdnie z dniem każdym, suszona troską o chleb powszedni i wzrastającą u młodego pokolenia polskiego ludu obojętnością dla przeszłości. Własnemi wspomnieniami przeszłości przeżytej — i nieprzeżytej, dawnej, odziedziczonemi po pradziadach, żyją jeszcze starzy, lecz młodzi... nie słuchają tego, o czem gwarzą starzy, woląc słuchać „bojd“ weselszych lub codziennych, pospolitych plotek. Wolą, gdy się zejdą na papiéruska gdzieś na przyśbę domu, lub na gorzałkę do karczmy w niedzielę, zadawać sobie wzajemnie zagadki lub łamigłówki tego rodzaju: „Po co wrona do lasa leci?“[1] lub lać baje, że tam lub ówdzie widziano nocą późną Kaśkę lub Marynę, że starą Błażkową przydybali dworacy na kradzieży kapusty pańskiej i chustkę jej z głowy zdarli...
Podania o królu Kazimierzu Wielkim lub Bolesławie Śmiałym, albo o śpiącem w górze polskiem wojsku, podania, które starzy czasem sobie opowiadają, nie bawią młodych, młodzi nie słuchają ich, nie znają ich — a przeto nie będą mogli podać ich przyszłemu pokoleniu.
Nić tradycyi historycznej dziś zrywa się...

Tylko nić biadań na coraz gorsze czasy, nić wspomnień,

  1. Odpowiedź: Bo las do niej nie przyleci.