chem, co ani mówić, śpiewać, pić ani myślić po polsku człowiekowi nie daje... to smok ten Rusek, niech go tam złe wszystko ogarnie! Ale, proszę pana, nie tyle on winien, lecz najwięcej nasza szlachta polska zdarmolizowana, ona zaprzedała wszystko i nas wszystkich.
Z tych kilka słów zrozumiałem, o czem ci panowie radzą, podszedłem do nich z przodu, pochwaliłem Pana Jezusa chrześciańskim obyczajem, a żem miał na sobie ubranie dostateczne, więc ci dwaj starcy z początku myśleli, że to tajny policyant, i zafrasowali się niemało, a ton mowy obrócili zupełnie na inny, bacząc pilnie na moje ruchy i oczy, ponieważ na tajnych policyantach cała Ruś stoi a tych wszędzie pełno po miastach i miasteczkach naszej Polski ukochanej. Ale gdym wyciągnął flaszeczkę z wódką i popiłem do nich, tak natychmiast przyszła na tensam trop rozmowa, co poprzednio była prowadzona, poznałem, iż to ludzie byli szczerzy, więc wypiliśmy z kolei i drugą flaszeczkę, a potem jeden młodszy z onych panów oddalił się odemnie za pilnymi swymi interesami, drugi zaś imieniem Józef Goliszek w 78 wieku, pomimo siwych włosów i brody jak śnieg, wygląda czerstwo i silnie zbudowany, kuleje na prawą nogę, bo mu powyżej kostek moskiewska kulka zdziurawiła, zawezwany do powstania w roku 1862 przez księcia Frankowskiego w Kazimierzu.
— Z Kazimierza — prawił Goliszek — poszliśmy do Sandomierza, ale tu na rynku panu nie będę opowiadał, bo to jest niebezpieczno, i chciałbym wiedzieć, co pan jest za jeden.
Ja odpowiedziałem:
— Jestem z Galicyi, płynę za kontrolera czyli za zastępcę kasyjera z drzewem do Prus i proszę pana, gdzie będziemy mogli bezpiecznie pomówić o naszej niedoli.
— U mnie w domu — odpowiada.
Tak iść nie wypada na sucho, więc kupiłem za pół rubla piwa kazimierskiego, a piwo wyborne, i poszliśmy społem do domu starego wyterana. Tam w alkierzu siedliśmy przy stole, a popijając piwko, stary tak zaczął dalej mi opowiadać, a ja notował:
— Więc z Kazimierza poszliśmy do Sandomierza, a stamtąd pod parszywą górę, która leży za Opolem, po drodze mieliśmy kilka potyczek, z tych w jednej, pamiętam, że Moskali było 20 rot i mieli 4 działa przy sobie i nas było kilka partyi, a mianowicie: jedna partya z komendantem Szydłowskim, druga z Lele-
Strona:Karol Mátyás - Oryla Michała Haliniaka wspomnienia z podróży Wisłą do Gdańska.djvu/14
Wygląd
Ta strona została skorygowana.