Strona:Karol Irzykowski - Z pod ciemnej gwiazdy.djvu/47

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wrzasnął, uwalniając się nagle. W kościele natychmiast zakłębiło się, okrzyk szedł z ust do ust, ludzie zaczęli się cisnąć, wołać ratunku, zamienili się w trzodę bydła. Kilkanaście osób udusiło się, jedną przygnieciono na śmierć do ściany, dwoje dzieci stratowano w popłochu, a potem o mało nie zlynchowano jakiegoś niewinnego człowieka, w którym gwałtem upatrywano sprawcę fałszywego alarmu.
Mojski wrócił do domu z bijącem sercem, a wytoczywszy lalę na środek pokoju, zawołał:
— Jesteś łotr!
I wymierzył mu siarczysty policzek, a następnie wyrwawszy mu kij z ręki bił go po całym ciele, aż zmęczony padł na łóżko i zasnął.
Śniło mu się, że lala siada przy nim na łóżku i mówi:
— A widzisz ośle, zmęczyłeś się. Uważaj tylko na drugi raz, bo mnie całkiem popsujesz; kauczuk nie jest taki wytrzymały, jak się tobie zdaje. Tym razem nic mi nie szkodzi; wytrzepałeś mi tylko suknie, których mi już i tak oddawna nie czyściłeś. A z tego popłochu w kościele nie sobie nie rób. Ludzkie bydło samo sobie winno. Kaznodzieja wzywa ich do miłości bliźniego, do świętej zgody, wskazuje na dobra przyszłe, na życie wieczne, pobożni słuchacze rozdziawiają gęby, kruszą się, płaczą — ale wystarczą dwa magiczne słówka, aby ich zamienić w bydło samolubów, z których każdy tylko o sobie myśli. A czyś widział jak w tym ścisku złodzieje się obłowili? ile tam portmonetek wyciągnięto? A czyś widział tę inną interesującą grupę: jak wśród ścisku jacyś dwaj młodzieńcy piękną panią burmistrzową objęli, suknię jej podnieśli i wołali także: „pali się!“ Żałuj idjoto, że ty jednym z nich nie byłeś!