Strona:Karol Irzykowski - Pałuba Sny Maryi Dunin.djvu/530

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nowisk, z których trzeba patrzyć na moje dzieło, chcąc je należycie ocenić.
Miałem więc np. do walczenia z jedną trudnością, z którą nie załatwiano się nigdy tak sumiennie jak u mnie. Idzie o opisywanie zdarzeń i przedmiotów psychicznych. Mówi się, że jeśli N. opisuje jaką bitwę, to się ten opis czyta, jakby się tam było. Tak jest, bo to są zewnętrzne zdarzenia, które wyobraźnia odtwarza bardzo łatwo i bez pomyłki. Czytając np. słowa: „zdusił go za gardło, aż mu oczy na wierzch wylazły“, wszyscy sobie jedno i to samo wyobrażają. Tej plastyki i krótkości przy opisywaniu zjawisk α, β, γ... osiągnąć nie można. Po pierwsze zjawiska te rzadko kto obserwuje, albo gdy je obserwuje, to tylko w samym sobie, niema więc między autorem a czytelnikiem stałej umowy co do skróceń i znaków na mniej ogólnikowe spostrzeżenia psychologiczne; umowy takie potrzeba wciąż wytwarzać dopiero w toku wykładu. To zaś jest tem trudniejsze, że za każdym razem powinno się czytającemu dawać aparat, zapomocą którego on sam mógłby sprawdzić spostrzeżenia autora. Rzecz ma się tu tak jak w mechanice: każdy widzi spadanie kamienia z wysokości, ale stwierdzić, że istnieje nadto jeszcze jakieś przyspieszenie i obliczyć je, można dopiero zapomocą specyalnej machiny. Po drugie, trudność udzielenia czytelnikowi owych spostrzeżeń tkwi i w tem, że autor wciąż musi także staczać cichą walkę ze złą wolą czytelnika, któremu mnóstwo egoistycznych interesów nie pozwala na jasne pojmowanie samego siebie a w następstwie i na zgodzenie się z autorem. Trzecia trudność wreszcie, że materyał obserwacyjny jest tak lotny, iż autor sam musi się błąkać i mieć wrażenie, jakby dym do pudełka zamykał.
Więc nie z figlów, nie tak jak w starych powie-