Strona:Karol Irzykowski - Pałuba Sny Maryi Dunin.djvu/431

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

uczuł Strumieński dotknięcie bogini Rzeczywistości. Przeżywał coś, wobec czego czuł się bezbronnym i poniżonym jak dziecko, chwilę, która zachwiewała posadami jego człowieczeństwa.
Zapomniane cienie i zmierzchy zmartwychwstawały przed nim na tem łóżku w całym swym nagim majestacie. Ta mała bezwolna istota wstrząsana gorączką cytowała jego słowa i myśli z szaloną pamięcią. W bredzeniu Pawełka zmieszało się wszystko: legenda o mieszkance obrazu z romansem z Kseńką Pałubą, najczystszy idealizm z wyuzdaną pornografią, a słowa jego spadały na stare, codziennością przepojone mózgi Strumieńskiego i Oli, jak płomienne meteory z nieba. Już po pierwszym ataku Pawełka odpędził od jego łóżka wszystkich, nawet Olę, i sam nad nim czuwał, a zamknąwszy się w pokoju, nabił rewolwer, gotów popełnić samobójstwo; latał tam i napowrót jak w klatce, trąc czoło i mówiąc do siebie: co się stało? co się stało? Był odrazu pewny, że to on jest przyczyną tych dziwolągów, które się wyroiły w głowie syna, że obraz Angeliki i narzucone Pawełkowi fantazye zawierały w sobie widocznie jakieś fluidum lubieżne, które się udzieliło i Pawełkowi, wypaczając jego dziecięcy umysł. I pochylony nad synem nadsłuchiwał, a każde jego słowo dziełem dyabła mu się wydawało, im zaś więcej słuchał, tem bardziej umacniał się w swem przypuszczeniu, aż w końcu nie ulegało dlań wątpliwości, że z tego tajemnego źródła, z którego on poił się haszyszem, to dziecko wyssało truciznę. I oto miał przed sobą w całej wspaniałości ten ferment, z którego powstaje artysta: przyszły artysta jednak leżał w gorączce, obstawiony lekami, blizki śmierci. Więc kiedy wraz z lekarzem (którego przyjazd przedtem w myślach opaźniał) wpuszczał Olę do pokoju, rzu-