Strona:Karol Irzykowski - Pałuba Sny Maryi Dunin.djvu/40

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wując fenomen, jak tam na polu, na oświetlonej przestrzeni, poruszało się mnóstwo cieniów, które jak ćmy nocne razem łączyły się i wzlatywały ku oknu.
Trwoga moja ustała, a jej miejsce zajęła obojętność i senność, jakby w pobliżu źródła zatrutych wyziewów. Obchodził mnie tylko mój własny stan, który się co chwila zmieniał, i kiedy księżyc znowu zakrył się chmurami, przemknęło mi przez myśl, że moja wyprawa jest może tylko wyprawą lunatyka.
Każdy zapewne zauważył, że nieraz, zbudziwszy się po pierwszym śnie, nie znajduje swego ciała w pierwotnej pozycyi, lecz jest jakby odwrócony w przeciwnym kierunku, i potrzebuje dopiero pewnego wysiłku pamięci, aby się opędzić temu złudzeniu, i wtedy ma uczucie, jakby się łóżko razem z nim obracało napowrót, naokoło jakiejś osi. Coś podobnego przytrafiło mi się widocznie wówczas, ale w wyższym stopniu. Miałem jakby zawrót głowy, nie rozpoznawałem porządku przedmiotów, chociaż go sobie tak skrupulatnie spamiętałem. Leżąca na łóżku Marya Dunin odsuwała się jakby w mgłę daleką, a ja na szczęście ujrzałem przed sobą drzwi, któremi się wreszcie wymknąłem. Znalazłem się na chwilę w jakimś podziemnym chodniku, a przechodząc nim, ujrzałem niespodzianie w bocznej odnodze pana Acherontę, oddalającego się gdzieś ze ślepą latarką u pasa. Znikł mi z oczu mimo mego wołania, a i ja wkrótce byłem już na wolności i odetchnąłem głęboko.
Koło studni spotkałem jakiegoś człowieka, który mimo nocnej pory ciągnął wiadrem wodę. „Przyjacielu — rzekłem doń — pozwól mi usiąść w twoje wiadro, opuść mnie na dół do studni i skąp mnie trochę, a dostaniesz dwa złote“. „I owszem, zrobię panu tę przyjemność nawet za darmo“. — „Tylko mnie nie utop!“ — dodałem,