czarowuje się jego komedyami, wogóle traktuje jego zachowanie się nie jako dążenie do lepszych form życia, lecz jako fantastykę. Również np. Ibsen w „Dzikiej kaczce“ szykanuje poniekąd Hjalmara za to, że nie zaraz zrywa z Giną, lecz zwleka i więcej grozi, pozuje niż działa. Wogóle zanadto się ulega rozróżnianiu dwóch kontrastów: pozoru i istoty rzeczy, a tylko Goethe miał pomysł powiedzieć: „So lasst mich scheinen, bis ich werde“[1][2].
Zauważyłem już, że Strumieński był tylko o tyle szczerym, o ile mu było potrzeba czyto do fajerwerku, czyto dla dogodzenia swemu charakterowi, — i wskutek tego rozwiało się dzieło jego życia. Pytanie powstaje, czy niezupełność w szczerości jest jego winą. Tu nawiązuję do kwestyi, poruszonej już w rozdz. IX. Czy wogóle w szczerości jest pewien punkt migotliwy, gdzie się zaczyna odpowiedzialność etyczna? Lub — żeby nie przesadzić etycznego znaczenia sprawy: czy jest chwila świadomego zatajania, postanowienie niewiedzenia, rozmyślne uleganie czemuś, co jest przyjemniejsze lub mieści w sobie nakaz, — czy też ta odpowiedzialność nie istnieje wcale, istnieje zaś raczej niemożliwość tego, żeby być czystem lustrem swych myśli, gdy w te myśli coś się wkradnie, co je tyranizuje i przebarwia?
Otóż Strumieński zabagnił sprawę Angeliki, ponieważ nie zastanawiał się nad obu wyżej poruszonemi kwestyami.
Po trzecie zaś nie mógł sobie dać rady z kwestyą natury i nienatury i przeraził się (naumyślnie zresztą) ewentualnego zarzutu nienaturalności, postanawiając sobie działać w myśl natury i kochać tak jak mu się podoba. Co jednak znaczy „nienatura“? Właśnie (to „właśnie“, z którego się rodzą filozofie) że postępował wedle
- ↑ So lasst... (niem.) — fragment jednej z piosenek z Lat nauki Wilhelma Meistra (niem. Wilhelm Meisters Lehrjahre) Goethego (ks. VIII, rozdz. II); w przekładzie Piotra Chmielowskiego brzmi on: Niech się wydaję, aż się stanę taką.
- ↑ Por. str. 225. w. 21., str. 233. w. 2. Co do przy-kładu z „Dzikiej kaczki“, to jest on przytoczony tendencyjnie, gdyż właściwie Ibsen ma zamiar wykazać przedewszystkiem kruchość „idealnego postulatu“, jaki stawia Grzegorz. — Przykładem byłby i „Don Quichote“, w którym autor chwilami nieświadomie i wbrew woli swojej sympatyzuje z bohaterem tak, że później powiedziano nawet, iż Cervantes chciał w „Don Quichote“ stworzyć symbol.