Strona:Karol Irzykowski - Pałuba Sny Maryi Dunin.djvu/391

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Na tle takiego życia umysłowego dawny postulat Angeliki rozbudzał w nim czasem przecież pewne politowanie, np. gdy dla wynagrodzenia jej nazywał ją genialną i przyznawał jej obrazom prawo obywatelstwa w sztuce. Pewna część w nim brała to uznanie i tę cześć na seryo, druga nie. Aby jedną lub drugą zadowolić, zaprosił do siebie Gasztolda, zamierzając mu pokazać obrazy i zapytać o zdanie. Gasztold stał się bowiem tymczasem powagą w rzeczach sztuki. Zarazem zepsucie Strumieńskiego podsuwało mu inny cel uboczny: chciał zaszachować Gasztoldem Olę, — a jego niezepsucie pokazywało sobie w perspektywie jakąś katastrofę, która może oczyści stęchłą atmosferę i rzuci go znowu przemocą w świat czyściejszy (który sam niedawno właśnie mianował grzesznym).
Gasztold przybywszy stwierdził najpierw, o ile przeholował w swej powieści co do Strumieńskiego (Strumieński sam był mu w tem naumyślnie pomocnym), i przekonał się, że środki oryentacyjne, na których oparł kreślenie charakteru Strumieńskiego, były dość fałszywe. Widział kłopoty majątkowe, w które się Strumieński uwikłał wskutek budowy pałacu, pertraktacye co do wykupna jednego folwarku przez młodszych Maryuszów, plany co do sprzedaży pałacu — i przestał nań patrzeć z zazdrosną pogardą artysty wobec groszoroba. Strumieński zapomocą alluzyi pozwolił Gasztoldowi wpaść także na trop historyi z Angeliką, lecz dał mu z niej pojąć tylko pierwszą warstwę, tak, że Gasztold uwierzył w idealną wierność Strumieńskiego i postanowił nawet osnuć na jej tle nową powieść. Spostrzegł on wprawdzie stosunek Strumieńskiego z Pauliną, ale to mu nie psuło szyków, bo raz „pojąwszy“ Strumieńskiego w ten sposób, nie zapytywał, jak on w swoim umyśle godził jedno z dru-