Strona:Karol Irzykowski - Pałuba Sny Maryi Dunin.djvu/323

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wpierw utrwalić przekonania Oli o idealności jego pośmiertnego stosunku do Angeliki, wybić jej z głowy brzydkie domysły oo do Berestajki, a dopiero w dogodnej chwili wykonać główne coup. Teraz jeszcze mogłaby podejrzywać, że ją chce przeprosić za zdradę. Postanowił więc kontynuować dotychczasową swoją taktykę względem Oli, póki się da, a przytem wyssać masę delikatnych słodyczy, tkwiących w tem nowem ustosunkowaniu się do niej.
Poszedł więc, rozmawiał, jadł, pytał, uśmiechał się, dawał rady, razem z nią obmawiał swoich gości, przytakiwał i pomagał gorliwie Oli, gdy o Berestajce mówiła z punktu widzenia patryotycznego i rasowego. Naturalnie Ola strzegła się zdradzać z domysłami o podwójnej zdradzie, popełnionej przez Strumieńskiego, bo 1) była na to za delikatną i wstydziła się, 2) wolała, by on tą winą sam się gryzł dalej, 3) nie chciała przerywać przyjemnych scen dyssonansem, a 4) czuła po temperaturze jego i swojej, że wnet rozpalone będzie ognisko, które wszystko rozjaśni. W jej zachowaniu się było pochlebstwo, szacunek i skromne przymawianie się; widocznie pod wpływem tych wypadków (wczorajszych? dzisiejszych?) mąż odzyskał u niej urok nowości, chociaż nie śmiała jeszcze zbyt wyraźnem przejściem do czulszej taktyki dać mu do zrozumienia, że obojętność między nimi trwa już trochę za długo i broń Boże, żeby się w regułę zamieniła.
On tolerował to z przyjemnością, w zwrotach rozmowy dawał do poznania, że ustępuje, rozkoszował się niedomówieniem głównej rzeczy w sytuacyi, z zadowoleniem widząc, że i Ola się na tem rozumie. Bolała go trochę głowa, więc przesadził w objawach odczuwania tego bólu, skarżył się, aby powiększyć jeszcze miłą dlań