Strona:Karol Irzykowski - Pałuba Sny Maryi Dunin.djvu/314

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

która po zapłodnieniu zabija pająka, tłómaczył sobie jej zachowanie się nikczemną sfinksowatością kobiet wogóle. Istotnie Rosyanka nauczyła się z książek traktować mężczyzn nibyto jako narzędzia, któremi się potem pogardza, ale w tym wypadku grał rolę daleko prostszy motyw: ten, że odgadując jakowąś solidarność Oli z mężem, chciała dokuczyć jej przez dokuczenie jemu. Prócz tego mniemała, że go zaintryguje, zaimponuje mu i w pamięci głębiej mu utkwi, a nadto wiodła ją kobieca (?) potrzeba obrócenia kota ogonem, paradoksu w praktyce. Dość, że Strumieńskiemu było nieprzyjemnie na ganku. Tu stała ona, tu stał on — wyobrażał sobie. Kiedy kładł głowę na jej piersi, czuł wyraźnie pod uchem sztywny brzeg gorsetu, do którego go ona przyciskała — a on udawał, że mu z tem rozkosznie, chociaż właściwie było mu tylko niewygodnie. Rozkosznie mogło być — poprawił się — ale nie było. Prawym policzkiem dotykał jej spoconych piersi. A podczas tego zaznaczania przyjemności był tak obojętny, że mógł obserwować, jak po ścianie, w której tkwiła poręcz, spacerowała do góry duża stonoga.
Wśród sondowań swego rozczarowania puścił się tą samą drogą, którą odjechali goście, — nie z tęsknoty, lecz aby wyjść do żniw. Potem zwrócił się na lewo i dróżką polną, okrążającą z daleka wzgórek, na którym był cmentarz, udał się do kosiarzy. Spotkał paru oficyalistów i wdał się z nimi w rozmowę, lecz nic do nagany nie znalazł. Potem miał zejść nad rzekę, gdzie budowano śluzy, lecz ponieważ droga wypadała pod cmentarz, mimowoli porzucił tę myśl i udał się w przeciwną stronę. Uszedłszy jednak paręset kroków złapał siebie na gorącym uczynku małego tchórzostwa czy też unikania trudności, i szybkim, zanadto pewnym krokiem