Strona:Karol Irzykowski - Pałuba Sny Maryi Dunin.djvu/309

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Ależ tam nie wolno chodzić — wstrzymywała go Ola. — Nie wolno? dlaczego? — spytała wesoło Berestajka. — O! to ja właśnie tam pójść muszę. — I korzystając z wrzawy, którą dzieci zrobiły, weszli przez najbliższą furtę z podwórza do ogrodu, a szli dość prędko, ze spuszczonemi oczyma, nie mówiąc nic do siebie.
Kiedy zaś tamci wstąpili na najwyższy punkt pałacu a Jelonek nastawił swój aparat fotograficzny, zdarzyła się zabawna przygoda. Dyana, ulubiona suka legawa Oli, nadbiegłszy, szczekała z dołu oburzona, że nie wzięto jej na górę. Dzieci ją wołały, lecz ona, zamiast szukać drogi, szczekała dalej. Wtem Jelonek schował głowę pod sukno aparatu fotograficznego; widząc to Dyana zaczęła gwałtownie ujadać i podskakiwać. Śmieli się wszyscy, Ola pytała, czy się tego psa w powietrzu też odfotografuje, czy wogóle — wszystko? Dzieci chichotały się chórem, Ola niespokojna wtórowała im, aby się oszołomić, bo (nie choć) jej się na płacz zbierało, aż wreszcie Jelonek wystawił głowę z pod sukna, mówiąc, że już wszystko skończone.
Niebawem połączyła się z nimi reszta towarzystwa, która jak wiadomo wstąpiła do ogrodu oglądać sobie krajobrazy. Wrócili w usposobieniu tak samo ponurem, w jakiem się oddalili, i zaszła tylko ta zmiana, że Berestajka szła przodem a za nią Strumieński. Ola patrzyła ku mężowi z łagodną sympatyą, kładąc na dnie oczu przebaczenie, lecz nie spotykała jego wzroku. Strumieński zajęty był teraz całkowicie niespodzianym i kompromitującym go obrotem swego przelotnego stosunku do Berestajki. Zaproponował on jej, żeby się częściej widywali, pytał, jak to będzie możliwe itd. to jest wogóle chciał mieć sposobność powtórzenia z nią tego, co się już raz stało. Ale ona nic na to nie odpowiadała,