Strona:Karol Irzykowski - Pałuba Sny Maryi Dunin.djvu/288

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zobaczyć, co się dzieje na świecie. Przegradzająca szyba zaś wywierała taką suggestyę, jakby miejsce poza nią należało już do „duchów“, obawiających się bezpośredniego zetknięcia się z ludźmi.
Pawełek patrzył w obraz z wyuczoną bezkrytyczną ekstazą i zupełną wiarą, zakrywał sobie oczy, odwracał się i znów patrzył, poczem ukląkł, wyciągnął ręce i zaczął po cichu wymawiać chaotyczne zdania w rodzaju: nie odwiedzałem pani, bo mnie matka zamykała, może pani czego chce, może mi co rozkaże, niech mnie pani weźmie z sobą, niech pani coś przemówi do mnie itd.
Chwilami postać jakby ustępowała poza mglistą, nieokreśloną zasłonę farb, potem znowu wyraźniej się wybijała, przyczem odchylenie głowy tak złudnie naśladowało ruch, że Ola w pewnej takiej chwili uczuła bezwiedną trwogę i krzyknęła. Chłopak odwrócił się, a ujrzawszy matkę, uczynił, że światło natychmiast zgasło. W ciemności stali oboje, a pani Strumieńskiej się zdawało, że jest ktoś trzeci z nimi. Słychać było wyraźnie uderzanie sosny o strop budynku i Oli nie wpadło jakoś na myśl zastosować tu powagi matczynej. Nagle Pawełek podniósł u jednego okna okiennicę a szybko otworzywszy okno, wyskoczył i uciekł. Ola została sama. Ogarnął ją pewien strach, który chciała przezwyciężyć, by się przyjrzeć dokładnie wszystkiemu. Zbliżywszy się do szyby zapalała zapałki, lecz jedna po drugiej gasły, mogła tylko w chwilach rozbłyśnięcia się płomyków widzieć obraz samotnego brzegu morskiego. Trzciny się poruszały, fale uderzały o brzegi, tak ponure, jakby miotały w swych objęciach martwe ciało. Ostatnią zapałkę zaświeciła przed lustrem, a poprzeczna skaza na niem mignęła przed nią jak błyskawica. Odwróciwszy