Strona:Karol Irzykowski - Pałuba Sny Maryi Dunin.djvu/282

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

I sięgnął dalej. Dawny idealny obraz czystej miłości (str. 67., 99., 186.) przeistoczył mu się pod wpływem nowych warunków. Wpływy kościelne (zaznaczone na str. 181/2.) nasunęły mu wizye innej, egotycznej religii, z aparatem grobów, kościołów, ołtarzy gdzieś w przestrzeni, z unoszącym się jej duchem. Czego sam nie zrobił, zrobić już nie mógł, bo może miał umysł zaskorupiały i niepodatny, to chciał czuć teraz przez duszę syna, dać mu się zastąpić. Dawniej „rozpacz“ jego nie była jeszcze tak uduchowiona, była w nim, teraz już wyszła z niego, zamieniła się w postać niewidzialną i szła za nim jak upiór, domagający się ofiary. Sądził, że już pora zaznajomić Pawełka z jego prawdziwą matką. Wprzódy więc z rozmysłem pracował nad tem, żeby wrażenie przygotować jak najlepiej. Szło o ostatnia, Oli jeszcze niewiadomą tajemnicę pokoju Angeliki. Aby podnieść urok tej tajemnicy, zastosował nowy mechanizm i wynalazki optyczne. Pawełek musiał się znaleźć jakby w grocie, w odłamie owego kraju zaczarowanego, który mu Strumieński ukazał w lustrze wody, — co niedostawało, musiał dorobić fantazyą.
Liczył Strumieński na to, że tajemniczemi akcesoryami podziała zrazu więcej niż treścią wrażenia, ale że treść ta przecież stanie się dla Pawełka kiedyś rzeczą główną. Układał sobie, że potem raptem przerwie wrażenia, usunie ich przyczynę, zatrze realne ślady wypadków w pamięci Pawełka, wyszle go gdzieś z domu, aby cały ten wpływ pozostawić w nim jakby niewytłómaczony, jakby sen. Gdy wróci, nie znajdzie realnych śladów, będzie może daremnie badać, może wypytywać ojca, który mu nic nigdy nie powie, chyba potem kiedyś zostawi mu pamiątkę — lub nie, wszak sam miał w swo-