Strona:Karol Irzykowski - Pałuba Sny Maryi Dunin.djvu/272

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

któraby go uczyniła zdolnym do takiego romantyzmu, marzył na rachunek jakiegoś innego Strumieńskiego, śmiałego dzieciucha. Wiedział doskonale, że taka nieokreślona kombinacya Alhambry z kościołem żałobnym jest niewykonalnem szaleństwem, i postanowił trzymać się tylko planu Angeliki. Zresztą wogóle tak on, jak i architekt, na razie bawili się tylko swoimi zamiarami, mówili o nich teoretycznie, chociaż z takiem przejęciem się, że Strumieński prawie ani się spostrzegł, jak zamiar przeszedł w wykonywanie. Architekt, namawiając Strumieńskiego do budowy pałacu, miał na celu przeprowadzenie własnych artystycznych pomysłów, a że był zwolennikiem secesyi, więc pretensye Strumieńskiego, dotyczące szczegółów budowy, były mu nie na rękę. Wprawdzie nawykł już do uwzględniania różnych, dziwacznych nieraz kaprysów, ale tym razem czuł się szczególnie podrażnionym, liczył jednak na to, że Strumieńskiego przekona. Zaczęły się dysputy, w których architekt wywodził, że plan Angeliki, zresztą tylko szkicowy i niezupełny, przekroczyłby trzykrotnie preliminowany fundusz, że nie byłby to dom mieszkalny itp. Strumieński odpowiadał mu rozmaicie, ale bał się uwikłać z nim w rozmowę zbyt fachową i zdradzić się z brakiem zasadniczych wiadomości — nie wiedział, że architekt ów już uważał go za upartego i zarozumiałego dyletanta. W dyspucie zaznaczał Strumieński tylko ogólnikowo swój brak zaufania do wszelkich przyjętych stylów i szablonów; zapatrywania te miał od Angeliki, a ona od malarzy. Zarzucał achitektom, że twórczość ich obraca się tylko w zakresie kilku stylów, że nawet to, co jest u nich nowem, jest tylko oficyalnie nowem i śmiałem, że nie uwydatniają plastycznie uczuć nowożytnego człowieka — tu miał siebie na myśli —, nie starają się