Strona:Karol Irzykowski - Pałuba Sny Maryi Dunin.djvu/217

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

użyć pewnego wysiłku umysłowego, aby rozkruszyć zrosły kompleks. Łapał siebie na tem, że nie pamiętał wielu rzeczy, o których pierwej doskonale wiedział. Odtąd pisząc lub rozmyślając (biografia stała się niejako krytyką jego marzeń, którą jako krytykę porzucał), coraz bardziej pisał i przypominał sobie sam dla siebie. Opanowała go gorączka człowieka, który ratuje i wydziera toni swoje skarby. Ubierał swoje wspomnienia w ładne formy, posypywał poetycznym cukrem, rugował to, co mu się zdawało przypadkowem, niepotrzebnem (por. str. 91. w. 30. i 166. w. 20.), stwarzał całość, sprzęgał z sobą fakta wyrwane luźno z przeszłości. Satysfakcyę przytem sprawiało mu pokonywanie różnych trudności i rzekomych przesądów w sobie, pisał i myślał śmiało i swobodnie — tak mu się zdawało. Poruszał różne kwestye erotyczne, kokietował nieraz z „Księgą Miłości“, a czasem to i owo zmyślał i dodawał, wsuwał między zdarzenia jakieś własne wymysły czy domysły, a te mu się potem w głowie tak utrwalały, że uważał je za wspomnienia rzeczywiste, które wyłoniwszy się z pamięci zamieszały się przypadkowo między wytwory fantazyi. I tak np. zdawało mu się, że pamiętał, jak raz we Włoszech badał na piasku nadbrzeżnym ślady jej bosych stóp i płacił jakiemuś chłopakowi za szukanie dalszych śladów, — a przecież się mylił. Zajście takie nie zdarzyło się wcale, było nawet nieprawdopodobnem, a obraz jego urobił się w głowie Strumieńskiego na podstawie innego zajścia, jakie mu się zdarzyło jeszcze w dziecięctwie nad brzegiem owej rzeki nienazwanej u mnie, do której wpadał Wontok.
Potem zaś ustawał zapał biograficzny, i Strumieński znalazłszy się wśród błoni przeszłości, doznawał czasem jakby drżenia teraźniejszości, otaczał się znowu uko-